Kilka tygodni temu miałem przyjemność odwiedzić Berlin. Głównym pretekstem było obejrzenie miasta jako tła do plenerowej sesji ślubnej. Tak naprawdę jednak niemiecka stolica od dawna mnie interesowała – wiele razy słyszałem o atrakcjach takich jak Alexanderplatz czy słynna artystyczna dzielnica Kreuzberg. Chciałem w końcu zobaczyć te miejsca.
Miasto bardzo mnie zaskoczyło, oczywiście pozytywnie. Różnorodność dzielnic i wszechobecność rowerów są tym, co rzuca się w oczy już po krótkim zwiedzaniu.
Słyszałem o Checkpoint Charlie i pozostałościach Muru Berlińskiego, którze przypominają berlińczykom o historii miasta. Nie spodziewałem się jednak, że zachowano tak wiele fragmentów tej budowli. Chociaż niespecjalnie ich szukałem to kilkukrotnie natrafialiśmy na odcinki Muru i tablice opisujące jego historię.
Wybierając sie na wycieczkę miałem świadomość, że Berlin jest miastem wielokulturowym. Właściwie była to jedna z jego cech, które najbardziej mnie w nim interesowały. Mimo to po przyjeździe zaskoczyła mnie wszechobecność obcokrajowców i ich różnorodność. Pod tym względem szczególnie ciekawe były Wedding i wspomniany wcześniej Kreuzberg. Dziesiątki razy obracałem się słysząc Polaków czy Ukraińców.
To nie blog turystyczny więc nie chcę się rozpisywać o tym co mnie zauroczyło w Berlinie. Jestem pewien, że jeszcze tam wrócę bo po pierwszej wizycie czuję zdecydowany niedosyt. Następnym razem zabieram ze sobą rower! To miasto jest idealne do takiego sposobu przemieszczania się.
Zaplanuję też zdecydowanie więcej czasu na fotografowanie.