Zastanawialiście się kiedyś co się dzieje kiedy fotograf idzie zrobić sobie zdjęcie? Mam za sobą wiele sesji zdjęciowych jednak na wszystkich występowałem w roli fotografa lub asystenta. Przyszła pora kiedy i ja potrzebowałem zdjęcia i musiałem zamienić się rolami.
Tym razem wybór fotografa nie był po mojej stronie – zostałem skierowany pod konkretny adres nie znając portfolio ani nawet nazwiska fotografa. Nie przeszkadzało mi to – zdjęcie miało mieć charakter czysto użytkowy i postanowiłem się zdać w tej kwestii na los. Po cichu liczyłem na to, że jeśli ktoś kieruje mnie do fotografa z taką pewnością w głosie to nie będzie to jakiś przypadkowy pstrykacz.
Po przybyciu na miejsce wyjątkowo szybko przeszliśmy do meritum. Jestem przyzwyczajony do tego, ze portrecista przed przystąpieniem do wykonywania zdjeć kładzie duży nacisk na dobry kontakt z osobą, która się przed nim zaraz obnaży (dosłownie i/lub w przenośni). Nic z tych rzeczy! Od razu zostałem spytany o imię, nazwisko, osobę polecającą i poproszony o przygotowanie stroju do zdjęć. Błyskawiczne tempo! Gdy tylko oświadczyłem, że jestem gotów po chwili stałem już przed aparatem i byłem ustawiany do zdjęcia. Wykonując portrety doskonale zdaję sobie sprawę, że pozornie nieistotny detal potrafi zadecydować czy zdjęcie będzie wybitne czy wyląduje w śmietniku. W 100% zaufałem profesjonaliście i dokładnie przestrzegłem jego instrukcji, a te były wyjątkowo precyzyjne. Proste polecenia, pewność w głosie – ten człowiek wiedział co robi.
Pozazdrościłem mu sprzętu – naprawdę duży, budzący respekt aparat nie wymagał patrzenia rzez wizjer. Uwielbiam tę możliwość utrzymania kontaktu wzrokowego fotografa z modelem w momencie naświetlania zdjęcia. Jego rozmiar praktycznie uniemożliwia robienie zdjęć w plenerze ale w przypadku fotografii studyjnej taki sprzęt to prawdziwe marzenie.
Zrobiliśmy jedno zdjęcie i było po sesji! Wyobrażacie to sobie??! W czasach gdy robienie kolejnych klatek właściwie nic nie kosztuje ja mam zrobione jedno zdjęcie i już koniec! Żadnych nowych póz, bez zmiany oświetlenia.. NIC! Pomyślałem, że albo ten fotograf ma niesamowicie wysokie mniemanie o sobie i swojej pracy albo ma tak doskonale wypracowaną tę pozę, że nie ma możliwości aby coś poszło nie tak. Właściwie potrzebowałem tylko jednego ujęcia więc nie protestowałem.
Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie i ciekaw byłem opinii osoby, która częściej ma do czynienia z takimi fotografiami. Lekarz ocenił zdjęcie jako poprawne. Chociaż sesja miała nietypowy przebieg to właściwie jestem zadowolony z jej efektu. Mam pamiątkę… tylko szkoda, że nie widać mojej twarzy i trudno mi się na tym zdjęciu rozpoznać.